Newsy Skład Zloty Historie klubowe Kminomatografia Zapach benzyny Linki Księga gości Facebook

30.05.2009 - Monster Jam - Stadion Śląski, Chorzów





W radiu usłyszałem hasło „Monster Jam”, wiedziałem że muszę tam być. Byłem. Nie sam, wszyscy byliśmy i byli nasi znajomi i znajomi znajomych i... Od małego w telewizji oglądałem dwie rzeczy. Wrestling i Monster Truck’i. Nawet przez myśli mi nie przeszło, że w tak bliskiej przyszłości będę mógł zobaczyć na żywo legendę, Grave Digger’a i szalonego walczącego z nim łeb w łeb we Freestylu: Maximum Destruction, nie mówiąc już o całej reszcie ze światowej czołówki.
Ja jeszcze świeżo po zwichnięciu, słabo chodziłem, infrastruktura parkingowa na chorzowskim stadionie nie istnieje. Zaparkowaliśmy gdzieeeeeś tam. Długo by gadać o tym ile się tam nachodziłem. To oglądać Monster Trucki w parku maszyn, potem gdzieś hen w las na piwo, ledwo się udało wrócić na czas, bo wejście oczywiście mieliśmy po drugiej stronie stadionu. Jakoś to poszło. Choć moja noga i ból były chyba innego zdania..
Same fooracze, „jakieś takie małe, w telewizji wydawały się większe”. Hehe.
40 tysięczny stadion chorzowski zapełnił się do ostatniego miejsca. Zawodnicy zaczęli się pojawiać, jeden po drugim. Ryk silników. Rozmowy ustały. Nie było po co rozmawiać, tak czy inaczej nikt się z nikim nie słyszał. Tysiąc pięciuset konne silniki, napędzane nitro metanem, z wydechami długości dwóch średniej wielkości kapci góralskich. Rewelacja, a to nie miała być najgłośniejsza „rzecz” na zawodach, ooo nie, nie nie, nie.
Zawody się zaczęły, pierwsze 20 sekund i już Maximum Destruction leżało na dachu. No lepiej sobie nie można było wymarzyć. Kolejne wyścigi już spokojniejsze. Skoki długie, wyścig równoległy, różnice na mecie są niewidoczne gołym okiem. Spekulacje, dywagacje. Spiker podaje kolejnych zwycięzców. Za każdym razem gdy do startu podchodzi Team Orlenu Verva, wodzirej zachęcał, Verva! I tłum krzyczał VEEEEEERVA, Verva, VEEEEEEEEEEERVA! Było rewelacyjnie. Szaleństwo na trybunach, fale meksykańskie w tę i z powrotem. Impreza jakich mało! Ostatni wyścig. Tak! Polski team zwycięża, maszyna Verva i jej kierowca, najlepszy debiutant sezonu 2006 Amerykanin Marc McDonald wygrywają wyścigi równoległe! VEEEEEERVA, Veerva, VEEEEEEEERVA…! No to Verva, jeden Donat zwycięstwa, drugi Donat zwycięstwa i leży na boku. Rewelacja! Amerykanin, w amerykańskiej maszynie, kupionej przez polaków tez potrafi w Polsce wygrać. A co!


Model: Ford F-150 Crew Cab,
Silnik: 540 CI Merlin,
Moc: 1475 KM,
Przekładnia: 2-Speed Powerglide,
Opony: 66" (ok.167 cm) Terra Tires.

Daje rade.

Potem przerwa dla Monsterów i na plac wpadają polatać motory. Nie wiem co się działo. Poszedłem lunąć pod mur za Toi Toia, kto był na masowej imprezie wie, że dostać się do Toi Toia to wyczyn niełatwy… po piwo, odstałem z milion metrów. Jak już się dopchałem, kupiłem kilka, zostawiłem kilka z kilku przed wejściem, bo się okazało, że na krzesełka wnosić nie można. Życie… Wróciłem na miejscówkę i wjechał najgłośniejszy z najgłośniejszych, a przy akustyce stadionu, naprawdę mega głośny, Quad z silnikiem odrzutowym… Włosy na rękach, nogach, jajach i w dupie dęba stawały, trzeba przyznać, był zjawiskowy.
Zaczęło się to na co wszyscy czekali. FREESTYLE! Żuki, Fiaty, Nysy, Polonezy, Jelcze znikały pod ponad półtora metrowymi kołami w mgnieniu oka. Się działo, oj się działo. Emocja sięgnęła zenitu, jak zawodnicy zaczęli skakać z najwyższej Hopy, ale od dupy strony. Pionowe loty w górę rewelacja, prawie 35 metrowe loty, na wysokość niemal drugiego piętra, uhh! Lądowanie EL Toro Loco na pace, szaleństwo. Wygrał ten na którego wszyscy po cichu liczyli. Legenda i ulubieniec milionów. Grave Digger!
Się działo, oj się działo. A czy ty Polaku byłeś i widziałeś? Jak nie widziałeś to wiedz, że widzieć powinieneś, bo kto wie kiedy TAKIE show, zobaczyć będziesz mieć szansę!
Do następnego!

spawn